Umarła legenda niemieckich autostrad
2013-09-03|Na drodze|Komentarze: 33
Prysł czar autobahnów... co więcej, nasze autostrady przegoniły ich autostrady!
Źle dzieje się z legendarnymi niemieckimi autostradami. Straciły większość ze swoich podstawowych zalet. Choć może nic się nie zmieniło ale u nas jest lepiej, często lepiej niż za niemiecką granicą.
Przypominam, że ostatnio w naszym kraju wybudowano sporo nowych dróg ekspresowych i autostrad. Może w kilometrach nie jest tego aż wiele ale istotnie zmienił się charakter jazdy po naszym kraju. Co by nie mówić o naszych nowych drogach to jedno jest pewne, tj. są pewne. A te płatne to już są w ogóle najpewniejsze.
Jak już w końcu dojadę z Lublina do jakiejś autostrady czy ekspresówki to wiem, że przez cały jej przebieg będę mógł jechać po swojemu, szybciej w km/h i krócej w godzinach, albo wolniej i dłużej, albo jeszcze wolniej i ustanowię rekord ecodrivingu. Do wyboru do koloru. W Niemczech tego nie ma.
Na początku jest zachęcająco. Znak informacyjny z trzema pozycjami (w drugą stronę jest chyba z 10) i tą ostatnią najważniejszą, czyli the engine is the limit. Niestety rzeczywistość nie jest już tak różowa...
...choć może i trochę jest... tylko po co robić autostradę z różowego asfaltu?
Rzeczywistość to wszędobylskie ograniczenia...
...roboty drogowe...
...korki...
...ograniczenia z remontami... a na podstawie prędkości poprzedzających aut można kalibrować tempomaty! 60 to 60, ani kilometra więcej!
...kolejne roboty drogowe, zwężenia i rozjazd na dwa pasy... za pierwszym i trzecim razem jest w porządku, podoba nam się to rozwiązanie, ruch z blokowanych pasów też jest prowadzony na przeciwną stronę, ale jeżeli mijamy ten znak już dziesiąty raz i jedziemy gęsiego kolejne kilometry to jednak tak fajnie już nie jest...
...znowu korki, a jak już są to dość konkretne... choć z drugiej strony całkiem sprawie rozładowują się, nikt nie ma CB-radia, nikt nie wie które pasy są przejezdne a które blokowane i nikogo to nie obchodzi, każdy jedzie swoim pasem do samego końca, trzyma odpowiedni dystans i na koniec zamek błyskawiczny płynnie szereguje auta...
...znowu żółte pasy, oczywiście z ograniczeniem... nie lepiej byłoby z dwoma ale bez limitu?
...fajne są znaki ograniczające prędkość tylko podczas mokrej nawierzchni... fajne, o ile nie pada deszcz i nie trzeba znowu jechać wolniej... na te znaki trzeba uważać też z tego względu, że są one ustawiane wg innych zasad niż byłyby u nas, tj. koniec znaku z ograniczeniem w czasie deszczu nie oznacza końca poprzedniego ograniczenia...
...czyli jedziemy sobie autostradą bez ograniczenia, pojawia się znak 130 km/h, po kilometrze znak 100 km/h bei Nässe, później mamy przekreślone "100 km/h na mokro" i wtedy może nam wydawać się, że nie ma już żadnego ograniczenia, ale nadal cały czas obowiązuje te pierwsze 130 km/h...
...kolejne roboty drogowe...
...i znowu zablokowany zjazd...ale fajnie zorganizowany objazd... u nas wiele osób uznałoby to za rozwiązanie dla debilów i uwłaczające inteligencji kierowców ale jak widać w Niemczech nie mają z tym problemu, robią tak aby nawet debil nie miał problemu z jazdą i zamiast żółtych tabliczek i upychania map na znakach po prostu mówią "jedź za czerwoną kropką!"... jakież to piękne w swojej prostocie!
...i kolejne ograniczenia... tym razem pewnie ze względu na stan nawierzchni, która bardzo często pozostawia sporo do życzenia... naprawdę sporo... ja a 18-calowych kołach miałem problem z komfortową jazdą po niemieckich autostradach i nie wyobrażam sobie jazdy autem o jeszcze sztywniejszym zawieszeniu i większych kołach...
...raz byłem święcie przekonany, że buczenie, dudnienie, tłuczenie to odgłosy z mojej przebitej opony i zacząłem rozglądać się za miejscem do zjazdu... ale przypomniałem sobie, że mam przecież czujniki ;] które do tej pory nigdy nie pomyliły się co do rozpoznania faktycznie przebitej opony... choć czasami piszczą mimo, że opona nie jest przebita ;)
...jak już nie ma robót drogowych, nie ma korków, nie ma ograniczeń to trafi się jakiś okupant, oczywiście okupant lewego pasa ;)
...i co z tego, że oznakowanie autostrad jest dokładne i czytelne jak co kilkadziesiąt kilometrów trafiają się tak samo nazwane miejscowości? jak trafić do tego właściwego Ausfartu? :D
...fajnych samochodów wcale nie ma tak dużo, można przejechać całe Niemcy i zrobić raptem kilka zdjęć...
...choć źle mi nie trafiło się, i na taką okupacja lewego pasa chętnie przymyka się oko... De Tomaso Pantera...
...zdjęcie specjalnie dla Złomnika, nowy Mercedes na lawecie, na pewno popsuty, a bez rejestracji bo już taki wyjechał fabryki i jedzie prosto do warsztatu...
...a te zdjęcia specjalnie dla tych, który sądzą, że doprowadzili Niemca do płaczu gdy kupowali jego auto...
...na koniec złego jest i paliwo, po niemal 7 zł za litr, które wcale nie jest bardziej wydajne niż nasze orlenowsko-lotosowskie...
Oczywiście niemieckie autostrady nadal są niemieckimi autostradami ale z ich historycznych zalet i wspaniałości pozostał w zasadzie tylko trzeci pas. Prawdę mówiąc ten trzeci pas to nie "tylko", ale "aż". Robi ogromną różnicę względem naszych autostrad, robi ogromną różnicę względem ich 2-pasmowych autostrad, bez niego byłaby już zupełne katastrofa.
Przekraczając niemiecką granicę już nie wjeżdżamy do autostradowego raju. Może nigdy tak nie było a jedynie u nas było jeszcze gorzej. My z roku na rok mamy coraz lepiej, nasze nowe autostrady i nowe drogi biją na głowę ich noworemontowane odcinki, a ze starymi nie ma co porównywać. Tak jak u nas powszechnie stosowana jest praktyka wstawiania ograniczeń na kiepskich drogach. W sumie to nie dziwię się, że nasze autostrady są droższe w budowie niż niemieckie, i nie chodzi tylko przez przekręty, bo po prostu nasza nowa droga jest lepsza. Gdyby nowe polskie drogi miały przypominać przeciętną niemiecką autostradę to nie udałoby się ukryć żadnego przekrętu a ludzie wyszliby z widłami na ulice.
W Niemczech oczywiście nie jest źle, jest dobrze, ale trzeba trzymać się "głównych" autostrad, które będą 3-pasmowe, i trzymać kciuki za tym aby nie było za dużo ograniczeń, robót drogowych i korków. Wtedy faktycznie możemy jechać tyle ile chcemy...
...po prawym pasie bo inni chcą szybciej...
...albo jeszcze szybciej... prawdziwy SUV to jest nie tylko ciężka krowa do jazdy po krawężnikach ale auto które bardzo dobrze czuje się na autostradzie, nawet przy prędkościach grubo ponad 200 km/h, i gdybym miał kupować takie auto to najbardziej interesowały by mnie osiągi, dobre przyspieszanie i możliwość bardzo szybkiej jazdy... to jest w SUV najważniejsze!
Dla mnie niemieckie autostrady już skończyły się. Nie są pewne, nie da się dokładnie zaplanować czasu przejazdu. Ot, takie same jak każde inne drogi, choć ważne, że bez opłat. Odcinkowy brak ograniczeń nie zmienia mojego zdania. Na naszych autostradach mamy ograniczenia ale można jechać szybciej, za 160 km/h policja nas nie zatrzyma. Można jeszcze szybciej, można zaplanować sobie dowolne tempo i ten plan zrealizować.
PS. Materiał powstał na podstawie obserwacji zebranych podczas wyjazdu na Nurburgringu. Przeczytaj też materiał sprzed dwóch lat w którym chwaliłem niemieckie autostrady.
Czytaj także
Komentarze (33) skocz na koniec
jadąc 120 jaki bieg wybierasz i jakie obroty masz wtedy?
Q7 3.0 TDI szału nie robi... 216 km/h i 7,8 s
4.2 TDI już ma 242 km/h i 6,4 s, czyli tak żwawe jak A4 2.0 TFSI ;)
@aniec2, w katalogu 245 km/h, a ile faktycznie to nie wiem bo nie dusiłem, na liczniku na pewno będzie więcej... ja max. jechałem 230-parę... może 238...
@student, skrzynia wrzuci 7 bieg przy 120 km/h... przy spokojnej jeździe to już od 70-80 km/h jedzie się na D7... nie pamiętam ile obrotów, pewnie strasznie mało ;)
co do V max... przypomniało mi się jak niedługo po zakupie zabierałem się do wyciśnięcia tych katalogowych 245 km/h i zapomniałem, że jechałem w trybie sportowym skrzyni, czyli nie korzysta ona wtedy z 7. biegu... no i tak duszę, już te 220, głośno jakby miał zaraz silnik wyskoczyć, na moje oko to już za szybko, nie mówiąc o tych 245... no ale skoro w katalogu jest to jest, więc jadę... dobiłem do 233... wskazówka już dawno na czerwonym, silnik wyje jakby był obdzierany ze skóry, dalej nie duszę, nie ma szans dobyć do 245, odpuszczam...
i później połowę drogi zastanawiałem się o co chodzi ;) aż się zorientowałem, że właśnie cały czas na 6. biegu jechałem ;)
trzyma niskie obroty, nawet można powiedzieć, że za niskie zestawiając to z manualem... przy 70 km/h potrafi wrzucić 7. bieg mając trochę ponad 1 tys. obrotów (1,1 czy 1,3 - nie pamiętam) i jak się w miarę łagodnie przyspiesza to ciągnie dalej na tym 7. biegu...
@MTM, jak komuś własne auto nie podoba się to i spalanie 6 litrów będzie za duże :) gdy jest wszystko w porządku to nie płacze się nawet gdy ubywa i 15 litrów ;)
No jak się robi ponad 60 tys. km rocznie to się uzbierają z 2 torebki dla żony :). Poza tym leasing się właśnie skończył, więc sam rozumiesz... No ale teoretycznie mógł wymienić na nowe Q7...
Ja się z tym w pełni zgadzam :). Jak się kupuje fajne auto, to ono generalnie nie ma wad :D.
A ausfahrty są dobrze opisane, trzeba patrzeć na znaki - są często oznaczenia *miejscowość-west, sued etc. etc* często są to znajdy bezpośrednio w kierunku miasta albo tzw. *zadupia* tego miasta ;) Pozdrawiam i szerokiej drogi!
Czy to nie jest tak, że po prostu zależy to od charakterystki silnika? Np. takie nowego BMW Serii 1 (które opisywałeś), maks. moment osiąga przy 1100obr. czyli nie może to szkodzić silnikowi jazda na takich obrotach nawet na 8 biegu, gdyż silnik wtedy ma *ciąg*. Obstawiam, że Ta krytyka odnośnie wrzucania wysokiego biegu przy niskich obrotów odnosi się do zwykłych benzyniaków, które mają ten maks. moment przy wyższych obrotach jak np. 3500.
Idąc dalej - im wyższy jest bieg tym przy tej samej prędkości obrotowej bardziej czuć, że silnik się męczy. Sam to sprawdziłem, bo na 1 i 2 biegu można się nawet toczyć poniżej 1tyś. i nic nie szarpie nie drga, nie rozpada się, za to przy 3 biegu już poniżej 1500obr. czuje się, że pora na redukcje, 4 i 5 bieg już wymaga by nie schodzić poniżej maks momentu (chyba, że się toczę na prostej drodze), bo wciśnięcie pedału gazu jest mało odczuwalne.
Czy Ty Spalaczu mając maks. moment od 1500obr. nie odczuwasz, że jadąc na ostatnim biegu przy obrotach prawie 1tyś. jakichś drgań, że silnik się męczy? Masz tam tryb manualny żeby sobie sprawdzić np. jakby to wyglądało gdybyś 7 bieg wrzucił poniżej 1tyś. tak na próbę?
U mnie niżej 1 tys. obrotów skrzynia nie utrzymuje, wrzuca wyższy bieg (jedynie jakieś sporadyczne przypadku, na chwilę przed redukcją). Nie, nijak nie czuję, że jada przy niskich obrotach jest negatywna. Choć ja sam nie bardzo lubię jak tak nisko silnik się kręci, np. stała, długa jazda przy 60 km/h to bardzo niskie obroty i albo 6 albo i czasami nawet 7 bieg wrzuci!
Inne sytuacje. Bez problemu mogę jeździć po mieści i sporadycznie przekraczać 2 tys. obrotów przy przyspieszaniu. Gdy wrzucę na tryb Sport to właśnie obroty będą trzymane wyżej, zależy jak się będzie jechało, ale można powiedzieć, że nie spadną niżej niż 2 tys., a głównie w okolicy 2,5 i wyżej. I wtedy taka jazda po mieści nie jest zbyt wygodna choć to raptem 2,5 tys. obrotów a przy silniku benzynowym to *prawie nic*.
Gdy jadę np. 90 km/h i mam D7 to wyprzedzając jakieś auto i robiąc to w tempie *normalnym*, czyli nie jak najszybciej, to skrzynia nie redukuje tylko wyprzedza na tym D7 i daje radę. Nie jest tak, że te wysokie biegi wrzucane są po to aby utrzymywać tylko stałą prędkość, ale też da się na tym jechać. Ale jak to się odbija na żywotności to nie mam pojęcia.
Poza torem też z S korzystam ale ten tryb nadaje się do żwawszej jazdy a nie do turlania się po mieście czy stania w korkach.
Z Launch Control też nie ma sensu ruszać bo niewiele to nie daje. Nie ścigam się ruszając ze miejsca, nie jeżdżę na 1/4 mili. 5 razy sprawdziłem jak to działa, i tyle. Na torze też mało kto rusza z piskiem w takim ulicznym stylu.
Autostrady dużo lepsze mają we Francji, Holandii, Belgii czy Austrii. Tylko ci pierwsi i ostatni mają płatne autostrady, a w Belgii i Holandii jest mało dróg.
Nie zgadzam się, że mamy lepiej - przykładowo A4 Katowice - Kraków. Zaraz po zapłaceniu okazuje się, że mamy remont, dziury, korek, itp.
Ponadto u nas objazd często wiąże się po prostu z ominięciem autostrady, w Niemczech dodajesz sobie 20km bocznymi i już masz korek ominięty. CB ma wielu Polaków, ale na TIRach i pomagają. W ogóle na radyjku w Niemczech nie słychać Niemców, tylko Polaków;)
Dla mnie największą zaletą w niemieckich autostradach jest fakt, że dzisiaj wyjeżdżam z DOWOLNEGO miejsca w Niemczech i tego samego dnia dojeżdżam do innego dowolnego miejsca. W Polsce na zachód od W-wy i Krk też. Ale jedź z takiego Przemyśla czy Ełku. Powodzenia.
*W Niemczech oczywiście nie jest źle, jest dobrze, ale trzeba trzymać się *głównych* autostrad, które będą 3-pasmowe, i trzymać kciuki za tym aby nie było za dużo ograniczeń, robót drogowych i korków.*