Na torze (140) | Na drodze (96) | W garażu (94) | Wydarzenia (66) | Poza autem (34) | Testy aut (20) | Karting (16) | Testy (14) |

Ustanowię rekord toru kartingowego!

Przynajmniej tak wynika z moich obliczeń... i o ile mnie kalkulator nie myli to ma to być rekord z tych nie do pobicia...

Chodzi o lubelski kryty tor kartingowy Cartmax na parkingu pod galerią Olimp. Po likwidacji "zwykłego" toru w Lublinie (sprzedany deweloperowi) to jedyne miejsce w Lublinie, gdzie można legalnie ciąć zakręty.

Cel to rekord toru, taki nie do pobicia. Czas mam do końca 2011 roku. Nagrodą są złote kalesony, w sam raz na zimowe mrozy.

Gokarty to wspaniała sprawa, będzie na blogu o nich gęsto. Mam nadzieje, że sami też spróbujecie jazd u siebie na torach.

Gokartowe początki

W sumie to mogę się już uważać za mistrza, więc udzielę trochę informacji dla dziennikarzy ;-]

Pierwszy raz do gokarta wsiadłem w... maju 2011, czyli pół roku temu. Pierwsza jazda była ciężkim fizycznie przeżyciem, nie miałem siły utrzymać kierownicy w zakrętach, z utrzymaniem głowy też był problem, czas przejazdy był jeszcze gorszy - ale to też ze względu na skracanie skoku pedału gazu dla nowicjuszy (bardzo słusznie). Jazda trwała 10 minut, i tak zwykle jeżdżę do tej pory.

Po kilku dniach pojawiłem się ponownie, było już lepiej, gokart był już odkręcony (choć pewnie nie na maksimum możliwości), czasy w okolicach 28,5 sek, czyli 3,5 sek. od ówczesnego rekordu toru. Po tygodniu czy dwóch miałem niemiłą przygodę z jakimś tatą z dwójką dzieci. Owy tata chciał mi ręcznie tłumaczyć zasady jazdy na torze, a szczególnie bezwzględny zakaz jakiegokolwiek kontaktu między gokartami (słuszna zasada, bardzo nieprzyjemnie odczuwa się nawet niewielkie uderzenie), szczególnie jeżeli dzieci są na torze. Moja wina, byłem przekonany, że dam radę ich wyprzedzać, niestety nie dawałem i kilka razy się przetarliśmy. Było trochę nerwowo, zbliżały się też wakacje, miałem w planach inny harmonogram, i dałem sobie spokój z gokartami na prawie dwa miesiące.

Wróciłem pod koniec sierpnia 2011, czyli 3 miesiące temu, i właśnie ten czas należy uznać za początek mojej błyskotliwej gokartowej kariery. Od tamtej pory jeżdżę 1-3 razy w tygodniu, po 10 minut (raz tylko miałem 2 x 10 min pod rząd, na razie nie mam tyle siły) i co chwilę pobijam kolejne rekordy dążąc na sam szczyt.

Stare dobre czasy...

A tak na prawdę moje gokartowe początki sięgają czasów podstawówki, chyba 6 klasa. Kolega ścigał się w jakiejś podwórkowej lidze gokartowej (zwykle druga połowa tabeli) i miał problem z obsadą swojego teamu, tj. nie miał kto go popchnąć gdy mu silnik gasł przy starcie. Zostałem poproszony o pomoc, przybyłem na tor, przeszedłem szkolenie z popychania i w napięciu czekałem na start.

W międzyczasie okazało się, że organizatorzy mają braki kadrowe wśród sędziów wirażowych (machanie flagą) i została m.in. mi zaproponowana ta rola. A, że była ona sowicie opłacana, tj. 10 zł - jak na tamte czasy i dla dzieciaka z podstawówki to była to poważna kasa, coś jak teraz 50 zł :-] to po krótkiej chwili przywdziałem kamizelkę sędziego. Oczywiście trzymałem kciuki za opuszczonego kolegę, głownie za to, aby mu ten silnik nie zgasł. Nie zgasł. Przez kilka kolejnych wyścigowych weekendów machałem żółtą flagą i zarabiałem na tym poważną kasiorę. Tyle, ze 5 razy byłem na torze. Więcej nic związanego z gokartami nie pamiętam.

Gokartowe FAQ

Co z powyższego wynika? Że każdy z Was może tak samo zacząć, z dnia na dzień, i w miarę szybko dotrzeć niemal na sam szczyt! a dokładnie to na drugie miejsce, zaraz po mnie.

Czy trzeba mieć jakieś doświadczenie? Ja mam prawo jazdy. Na PS3 większych sukcesów nie odniosłem. Na gokartach robi się pierwsze kroki, więc wystarczy dostawać nogami do pedałów.

Czy trzeba siedzieć całymi dniami na torze? Absolutnie nie. Tak jak wyżej napisałem, ja jeżdżę 1-3 razy w tygodniu, po 10 minut (najtańsza opcja) i tyle wystarczy. Oczywiście dobrze by było mieć karnet na nielimitowane jazdy, wiele osób z czołówki ma przejechane setki, czy nawet tysiące okrążeń.

Jak to wszystko możliwe? Po prostu trzeba za każdym razem jechać jak po złote kalesony, na każdą jazdę mieć pomysł, z każdej jazdy wynosić coś nowego, dożo pamiętać, dużo analizować. Ja jak nie mam weny do jazdy, nie mam pomysłu na polepszenie wyniku to nie idę na tor. Nie jeżdżę dla relaksu, dla rozrywki. Jak każdy mistrz na torze jadę po najlepszy wynik, nic innego się nie liczy. Brak postępu to osobista porażka, żal wydanych pieniędzy i kilka dni depresji.

Powiesz dokładniej co i jak? Jasne, jak tylko ustanowię ten rekord nie do pobicia. Zdradzę wtedy całą swoją gokartową wiedzę. Będzie dużo wskazówek, nagrań, analiz, zdjęć.

Co z tym rekordem?

W chwili publikacji tej notki tabela przedstawia się w taki oto sposób. Ja zajmuję... 4 miejsce ;-] "he he he" (cyt. Jacek Gmoch) i mam 0,3 sek. straty do rekordu... chyba nie sądziliście, że sam dałbym okazję do wyśmiania mnie gdybym utknął gdzieś w połowie tabeli podczas wspinania się na jej szczyt?

Najlepsze czasy na torze Cartmax w Lublinie

A poważniej. Jeszcze wiele przede mną, teraz będą musiał się najbardziej wysilić. Oczywiście już wcześniej obmyśliłem sobie drogę na szczyt, zabierałem się do opisywania jej na blogu, ale najpierw założyłem, że zacznę pisać jak załapię się na listę (Top 30), później, że poniżej 25,5 sek, aż w końcu, że jak zejdę poniżej 25 sek. Jeszcze nie zszedłem, ale 25,057 i 4 miejsce też dobre na początek.

Dlaczego NIE uda się?

  1. Pierwsze miejsce od zawsze okupuje stary (acz młody wiekiem) gokartowy wyjadacz, który odnosi sukcesy na różnych imprezach kartingowych. Co prawda nie jest on zawodowcem, nie ma jakiejś tam licencji, ale nie ma też problemu z pokonywaniem zawodników, którzy tę licencję posiadają. Zapewne jest on już znudzony swoim królowaniem i brakiem rywala takiego jak ja, więc też nie daje z siebie maksimum możliwości. Mogę liczyć na to, że jak tylko ustanowię nowy rekord to po chwili zostanie on poprawiony. Choć pewnie poprawka nastąpi wcześniej, jeszcze zanim go ustanowię, a tylko się do niego zbliżę.

  2. Od czasu do czasu pojawia się na torze jakaś świeża krew (nie klasyfikowana wcześniej), która przetasowuje starannie układaną listę. W tym momencie jakiś taki ktoś jest na 2 miejscu. Idzie zima więc zawodników-ninja będzie coraz więcej. Powinni mieć oni jakieś doświadczenie motorowe, bo nie dzierżyłbym jakby jakiś nowicjusz mnie pokonał. Ten tor to jedyne miejsce gdzie można w Lublinie i okolicach sobie pośmigać. Zatem dużo będzie zawodników różnej maści, który dla rozrywki będą chcieli pojeździć. Podobnie z motocyklistami, który mają już swój sezon za sobą.

  3. Nadchodzi okres zimowy, który nie sprzyja biciu rekordów. Chodzi głównie o temperaturę, opon, nawierzchni, wszystkiego. Ma to ogromne znaczenie przy wyrywaniu kolejnych ułamków sekund, będę jeszcze o tym dokładniej pisał. Boję się, że nadchodzące mrozy uniemożliwią ustanowienie rekordu toru i wtedy będę musiał się zadowolić rekordami poszczególnych miesiąców. Tor jest położony na parkingu pod centrum handlowym, nie jest aktywnie ogrzewany. Aktualny rekord toru został ustanowiony pod koniec października, jakiś miesiąc temu.

  4. Gokarty się zużywają. Co prawda są nowe, ale z czasem powinno być coraz gorzej. Trzeba się spieszyć, mogły mieć już swoje najlepsze dni za sobą.

  5. Moja postura nijak mi nie sprzyja. Mam 180 cm wzrostu i kilkanaście kilogramów nadwagi. Co do wzrostu to nic nie poradzę, a co do wagi to o niej poniżej, przy opisywaniu moich atutów.

Dlaczego TAK, uda się!

  1. Mam nadwagę, która w przypadku gokartów robi sporą różnicę. Pracują nad zrzuceniem zbędnych kilkunastu kilogramów i musi się to odbijać na uzyskiwanych czasach na torze. Z tym wiążę spore nadzieje. Co do samego odchudzania to mam już w tej kwestii doświadczenie, nie jest to dla mnie problem, robiłem już to wiele razy ;-) teraz mam kilkanaście, a kiedyś miałem 30 kg za dużo. Na dodatek podczas chudnięcia, uzyskując pożądaną wagę dostaje się takiego psychicznego powera, że można nawet góry przenosić, nie mówiąc już o szybszej jeździe o 0,4 sek.

  2. Jestem amatorem, nie mam żadnej profesjonalnej wiedzy co do jazdy gokartem, zatem wszystko przede mną. Zacznę się wgłębiać w tę tematykę i mam nadzieję, że to przyniesie efekty. Co prawda w tej chwili jest dobrze ale wiem, że do poprawienia jest sporo. Optymistycznie patrzę też na dwa zakręty z którymi mam ciągły problem. Mam kilka pomysłów na poprawę mojej jazdy. To wszystko szacuję na przynajmniej 0,3 sek.

  3. Nie mam kondycji, nie mam siły szybko jechać przez więcej niż kilka okrążeń. Po prostu się męczę i nie daję rady utrzymać właściwego toru jazdy w zakrętach. Kilka okrążeń oczywiście przejadę szybko, ale pozostałe kilkanaście w trakcie 10 minut jazdy już idą na marne. Oczywiście te stracone okrążenia to jak najbardziej dobre czasy, ciągle klasyfikowane w Top 30, ale w czubie tabeli strata pół sekundy to wieczność. Zatem, popracuję nad kondycją, szczególnie jeżeli chodzi o ręce, i efekty musi to dać. Liczę na 0,2 sek.

  4. Zauważyłem, że zawodnicy z czołówki mają takie motorowe rękawice, swoje kominiarki, kaski, czasami i jakieś specjalne buty. Jak ja też sobie sprawię te akcesoria to powinienem uzyskiwać lepsze czasy, prawda? ;-) jakby nie liczyć to 0,1 sek. do przodu.

Sumując to wszystko mam w kieszeni całą sekundę! Zatem powinienem nawet zejść poniżej... 24 sekund! patrząc na aktualną tabelę jest to kosmiczna wartość, ale każdy rekord nie do pobicia właśnie tak wygląda.

A bawiąc się w przepowiednie to sądzę, że za miesiąc albo dwa czołówka będzie właśnie osiągała czasy w okolicach 24 sek., połowa tabeli zejdzie poniżej 25 sek. a reszta nie dalej niż 0,3 sek. później. Więc ten rekord nie do pobicia to tylko teraz tak okazale wygląda, później może być różnie.

Na razie tyle.

Komentarze (0) skocz na koniec

Nie ma w tej chwili żadnych komentarzy. Twój będzie pierwszy!

Napisz komentarz

Autor *

Strona

Komentarz *