Na torze (140) | Na drodze (96) | W garażu (94) | Wydarzenia (66) | Poza autem (34) | Testy aut (20) | Karting (16) | Testy (14) |

Różne ceny za tego samego drinka

Wypadek drogowyJakże metaforyczny tytuł wymyśliłem... mamy głupie prawo, które przewiduje różne kary za różne konsekwencje czynów sprawców wypadków drogowych, za konsekwencje na które sprawca wypadku nie ma już żadnego wpływu. Od zupełnego braku kary po bezwzględne więzienie. Też o Ferrari Zientarskiego.




Dla przykładu rozpatrujemy przypadek pijanego kierowcy, który poimprezował i wsiadł do samochodu aby wrócić do domu i:

  1. przejechał całą trasę bez żadnego zdarzenia,

  2. w połowie trasy zatrzymała go policja,

  3. wpadł do rowu i uszkodził sobie auto,

  4. spowodował małą stłuczkę z innym autem,

  5. ktoś inny spowodował małą stłuczkę z nim,

  6. spowodował spory wypadek w którym są ranni,

  7. spowodował wypadek z ofiarami śmiertelnymi.

Wymieniłem te kilka scenariuszy, na które kierowca nie ma już wpływu (tj. on chce dojechać do domu i każdego negatywnego zdarzenia chce tak samo uniknąć), ale scenariuszy, których prawne konsekwencje są bardzo różne. Od zupełnego braku kary do bezwzględnego więzienia na lata.

Czy to ma jakiś sens? w każdym przypadku negatywna rola kierowcy jest identyczna (wsiadł pijany za kierownicę) a za każdym razem ponosi inne konsekwencje?

Równie dobrze w miejsce pijanego kierowcy można wstawić Ferrari z Zientarskim i Zabiegą, którzy jechali z nadmierną prędkością (tj. 150 km/h zamiast 50). Bardzo szarżowali, pewnie od samego początku, więc jak najbardziej można ich porównać od tego pijanego kierowcy, który też już w momencie ruszania złamał prawo.

Głupie mamy prawo ale nie wiem co innego można wymyślić. W naszej rzeczywistości ciężko karać pijanego za każdym razem tak jak za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Zwykle za pierwszym razem jest w sądach "promocja" i dają zawiasy. Ale jeżeli za pierwszym razem kogoś się zabije to już promocji nie będzie, choć pijany kierowca nie ma na to wpływu czy ofiar nie będzie, czy będą tylko ranni, czy zabici. To sam dotyczy przekroczenia prędkości czy innych przyczyn wypadków.

Ferrari Zientarskiego i Zabiegi

W przypadku przekraczania prędkości możliwość uniknięcia kary jest znacznie bardziej prawdopodobna (aby nie napisać niemal pewna) niż przy jeździe po alkoholu. Ferrari mogło przejechać bez żadnego zdarzenia (jak to zwykle bywa) i nie byłoby żadnej kary. Mogła ich zatrzymać policja i wtedy też mogło "po znajomości z telewizji" odbyć się bez kary, albo dostaliby "grzecznościowy" mandat za brak zapitych pasów. To samo ze stłuczką, też jedynie mandat bo nikt by nie sprawdzał ile jechali. Nawet gdyby zaliczyli takiego dzwona jak zaliczyli, ale Zabiega by przeżył to konsekwencje byłoby też symboliczne. Chyba tylko na wniosek ubezpieczyciela dociekano by ile faktycznie jechali, bo ten widziałby w tych 150 km/h szansę na niewypłacanie ogromnego odszkodowania.

Dziwi mnie surowy wyrok dla Zientarskiego, tj. 3 lata bezwzględnego więzienia. Pewnie będą się odwoływać i w końcu dostanie te zawiasy. Wyrok z zawiasami jest w naszym obecnym systemie bardziej oczywisty niż bezwzględne więzienie bo właśnie zawiasy przydzielane są w przypadku nieumyślnych wypadków bez recydywy. A śmierć Zabiegi? niestety w tym przypadku należałoby jej nie uwzględniać. Sąd powinien wziąć pod uwagę profesję tych dwóch kierowców i uznać, że nie miało znaczenia kto prowadził, bo obaj wsiedli do tego auta aby popałować, akurat trafiło na Zientarskiego za kierownicą. Po prostu Zientarski za śmierć Zabiegi jest tak samo karany jak za te "nasze matki i dzieci" które mogłyby w tym momencie stać sobie pod filarem.

Śmierć Zabiegi zakwalifikowałbym jak wypadek przy pracy spowodowany niezachowaniem procedur bezpieczeństwa przez samego Zabiegę, i w konsekwencji ukarał Zientarskiego za taki sam wypadek jaki spowodował tylko nie brał pod uwagę śmierci Zabiegi. 3 lata w zawieszeniu na 5 lat, brak prawa jazdy na 10 to wyrok na miarę naszego, średnio-sensownego prawa. Ani na plus, ani na minus.

Komentarze (12) skocz na koniec

ukasz, 2013-01-04, 08:55
Równi i równiejsi! Otylia zabiła swojego brata, a mimo to cieszy się wolnością. Tak jakby nic się nie stało. No, ale jak można było ją wsadzić do więzienia? Przecież to oznaczałoby kilka medali mniej na olimpiadzie. ;)
Krem, 2013-01-04, 11:37
Gdyby od razu dostał wyrok w zawieszeniu, podniósłby się lament ciemiężonego społeczeństwa, że *niby jak to tak? Oszczędzili go, bo jest trochę znany, parę razy pojawił się w telewizji i już gwiazda*. To trochę jak z tym biskupem, który przyładował w słup. Przyznał się do problemów z alkoholem, powiedział otwarcie, że ma problem i wspólnie z prokuratorem ustalili wymiar kary, której miał się dobrowolnie poddać. Dla odmiany nie zgodził(a) się sędzia. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Do czego zmierzam? Do tego, że w tym wszystkim wcale nie chodzi o sprawiedliwość. To jest jedno wielkie działanie na pokaz, począwszy od sądów najniższego szczebla po *mającego w nosie literę prawa* ministra sprawiedliwości.

PS Daleko mi do jakichkolwiek sympatii politycznych.
Dominik, 2013-01-04, 12:38
Mysle, ze nikt nie moze mowic, ze zabila, tylko zginal przez jej brak przewidywania, tak samo z zientarskim - nikt nie chce kogos zabic!
, 2013-01-04, 13:45
@ukasz, Otylia dostała tyle ile się dostaje w naszych realiach za spowodowania takiego wypadku...
jak za sprawą Zientarskiego nie zmieni się orzecznictwo (a na 99,9 proc. się nie zmieni) to bezwzględne więzienie uznałbym za wyrok pod publikę... dzisiaj karmy za skutki a tutaj nikomu postronnemu nic się nie stało...
ukasz, 2013-01-04, 22:07
Spalaczu, a czym różni się uderzenie w drzewo (przy prędkości grubo przekraczającej 100km/h) od uderzenia w filar (przy podobnej prędkości)? :P
, 2013-01-04, 22:30
Chyba tym, że przed uderzeniem w filar bardzo się kozaczyło, nie chciało przyznać do winy (Otylia nie twierdziła, że to brat kierował) i było to mniej widowiskowe zdarzenie niż płonące czerwone Ferrari. Pewnie to wpłynęło na taki wyrok,ale masz rację, w skutkach niczym się nie różni, a u nas każe się za skutki więc wyroki powinny być zbieżne, czyli Zientarski powinien dostać tyle co Otylia, a nie odwrotnie, bo *szary człowiek* za to samo co zrobiła Otylia nie szedł do paki.
Dominik, 2013-01-04, 23:13
Chyba, ze sie wyskoczy przed syna wałęsy L. wtedy idziesz siedziec i płacisz...
, 2013-01-04, 23:21
Chodzi o wypadek motocyklowy? sprawca dostał wyrok w zawieszeniu, jakby Wałęsa zginął to pewnie też by było w zawieszeniu... a kogo tam sprawcą okrzyknięto to już inna sprawa...
Paulie, 2013-01-05, 00:21
Spalaczu, zupełnie nie rozumiem Twojej argumentacji, że w przypadku wyroku na Macieja Z. należałoby nie brać pod uwagę śmierci pasażera, ponieważ *nie miało znaczenia kto prowadził, bo obaj wsiedli do tego auta aby popałować*. Idąc tym tokiem rozumowania w hipotetycznej sytuacji gdy w trakcie strzelaniny członków dwóch gangów ktoś zabija członka przeciwnej grupy, należałoby uznać, iż obaj wyszli z domu żeby kogoś zastrzelić, więc nie ma znaczenia, że ktoś tam zginął. Tym samym, sprawca nie powinien odpowiadać za morderstwo, co wydaje się wybitnie nie logiczne.

Wypadek Macieja Z. od innych wypadków poruszonych w komentarzach różni to, że zarówno w przypadku Otylii jak i winnego kraksy Jarosława Wałęsy nie zachodziła wątpliwość, że wypadek był spowodowany nieumyślnym błędem kierowcy. Natomiast w przypadku omawianym, sąd podkreślał, że zeznania świadków jednoznacznie wskazują, że Zientarski celowo doprowadzał do sytuacji zagrożenia życia jadąc brawurowo przez całe miasto.

Wyrok bez zawiasów faktycznie może wydawać się odrobinę zbyt surowy, natomiast w związku z tym, iż była to bardzo medialna sprawa ma on pewnie być przestrogą dla ludzi którzy narażają życie innych swoją brawurową jazdą na ulicach Polskich miast. Współczuje Zientarskiemu bo to oczywiście jego ogromna osobista tragedia, ale w związku z tym, że był w stanie uczestniczyć w procesie, musi ponieść konsekwencje błędu z przed lat i tego, że jego proces stał się trochę symbolem walki z piratami drogowymi.
, 2013-01-05, 01:42
@Paulie, podstawą mojego wywodu jest to, że kara w ruchu drogowym jest tylko za skutek a nie za stworzenie zagrożenia, więc jakby Zabiega przeżył to Zientarski dostałby jedynie zawiasy (albo i nic by nie dostał poza mandatem)...

i Zientarski powoduje wypadek w którym ginie Zabiega, i właśnie śmierć Zabiegi robi różnicę, bo dostaje taki wyrok jaki dostaje... a obaj wsiedli do tego auta by popałować, więc obaj byli potencjalnymi sprawcami i z racji swojej profesji doskonale zdawali sobie sprawę z tego co robią (nie był to klient na jeździe testowej Ferrari który nie ogarną auta) więc nie karałbym Zientarskiego za to, że zginął Zabiega a osądziłby go tak jakby Zabiegi tam w ogóle nie było, czy jakby przeżył...

zupełnie inna byłaby sytuacja gdyby poszkodowana zostałaby osoba postronna...

w przypadku mafiozów i zabójstw mamy zupełnie odmienne paragrafy, tj. za usiłowanie zabójstwa, zlecenie zabójstwa, pomaganie w zabójstwie itd.. można dostać taki sam wyrok jak za samo zabójstwo... tutaj jest *równanie w górę*... więc jeżeli obaj wyszli po to aby kogoś zabić i jeden zabił to obaj dostają wyroki jak za zabójstwo... nie udało im się zabić bo jedynie zranili ale też mogą dostać te 15-25 lat jak za zabójstwo...

w przypadku ruchu drogowego mamy *równanie w dół*, tj. jak nie ma zabitego to dostaje się co najwyżej zawiasy (jak jest ranny), a jak nie ma rannego to mandat... nie ważne czy się jechało 50 czy 150, czy się pałowało czy jechało ostrożnie... jak nie ma zabitego (którego zabija się nieumyślnie, nie jest to zabójstwo) to nie ma kary, choć popełniony czyn jest taki sam (jazda 150 km/h) a to czy ktoś zginie czy będzie rany to już kwestia losowa jak się leci bokiem w ten wiadukt...

pech Zientarskiego jest taki, że Zabiega zginął, jakby nie zginął to by sprawy nie było, choć przecież by zagrożenie takie samo stworzyli... obaj wsiedli do tego auta aby popałować, więc obaj mogli być sprawcami (pewnie za chwilę by się zamienili i drugi by pałował), więc w tym przypadku nie potraktowałbym śmierci Zabiegi wynikłej w tej sytuacji jak śmierci np. przypadkowego kierowcy, pieszego, itd... i nie dawałbym wyroku bez zawieszenia... gdyby w tym wypadku zginęła jakaś postronna osoba to właśnie Zientarski dostałby taki wyrok jaki teraz dostał, te 3-5 lat bezwzględnego więzienia...

http://wirtualnygarwolin.pl/archiwum-aktualnoci/2625-cztery-lata-wiezienia-dla-motocyklisty - zobacz tutaj, gość na motocyklu zabił dziecko na pasach, leciał prawie 140, i dostał tyle ile dają sądy w Polsce za takie wypadki, czyli 3-5 lat więzienia bez zawiasów... czy *ranga* śmierci Zabiegi jest taka sama jak tego dziecka na pasach aby Zientarskiemu zwiększać wyrok i równać go z takim sprawcą? nie jest, co nie znaczy, że czymś się różni jazda Ferrari a motocyklem, takie samo zagrożenie spowodowali, ale też takie mamy mało sensowne prawo (tj. orzecznictwo), i albo je zmieniamy, alb się go trzymamy, a nie robimy przestrogi i symbole...
Paulie, 2013-01-05, 16:59
Rozumiem Twój tok rozumowania i argumentacje, że Zabiega nie jako świadomie podejmował ryzyko wsiadając do samochodu. Natomiast w momencie wypadku obaj panowie nie byli w pracy, więc tym samym nie należy brać pod uwagę faktu, iżbyli dziennikarzami motoryzacyjnymi świadomymi tego że tym Ferrari raczej wolno się nie jeździ. Tym samym, dla mnie ta sytuacja jest z punktu widzenia winy, identyczna jak wypadek motocyklisty który przytaczasz. Za każdym razem zginął człowiek, który de facto w zaistniałej sytuacji nie zrobił nic *złego*.

Myślę, że obaj mamy troszkę inne spojrzenie na sprawę. W sumie to oczywiste, bo temat wyroku nie tylko na tym blogu wywołał dyskusję. Szkoda faceta, ale jak się okazuje, fakt iż ktoś zajmuje się motoryzacją zawodowo nie oznacza, że jest się mistrzem kierownicy bez względu na warunki, a drogowa wyobraźnia potrzebna jest każdemu bez względu na staż za kierownicą
, 2013-01-05, 22:16
Ja na miejscu Zientarskiego bym właśnie w swojej obronie celował w tę lukę w orzecznictwie, która nie przydziela większych kar jeżeli nie było ofiar. Celował w ten sposób, że bym umniejszał rangę śmierci Zabiegi, aby nie traktować go jako przypadkową, niezawinioną ofiarę... jak np. to dziecko na pasach.

Jak bym umniejszał? zgodnie z prawdą twierdził, że wsiedliśmy do Ferrari aby popałować, świetnie się bawiliśmy wyjąc silnikiem, teraz jechałem ja, za chwile jechałby on tak samo, ze tak na prawdę dziełem przypadku jest to kto prowadził i kto spowodował ten wypadek. Że byliśmy *w pracy*, bo na tym polega praca dziennikarza moto, że jeździ, a później pisze, za rok, albo za dwa, że *fajny ten Aston, ale nic nie przebije ryku silnika Ferrari 360 Modena*... oni się zawodowo zajmowali właśnie testowaniem aut, też w tym zakończonym wypadkiem*...

teraz wybrali najgłupszą linię obrony, ale pewnie coś jest na rzeczy, np. w kolejce po kasę czeka ubezpieczyciel auta, pewnie też rodzina Zabiegi... gdyby się przyznał to z automatu miałby na głowie kolejne procesy... w sumie teraz też może mieć skoro sąd orzekł, że to on prowadził, ale może liczy na jakieś przedawnienia, itd..

Napisz komentarz

Autor *

Strona

Komentarz *