Na torze (140) | Na drodze (96) | W garażu (94) | Wydarzenia (66) | Poza autem (34) | Testy aut (20) | Karting (16) | Testy (14) |

Puchar Olimp 2011 w Lublinie

Przed startem na Puchar Olimp w LubliniePuchar wygrał Adrian C. Ja nie zakwalifikowałem się do finałowej jazdy. Impreza, organizacja - pierwsza klasa.








Organizator Puchar Olimp 2011

Organizacja Pucharu Olimp 2011

Finały Pucharu Olimp 2011 odbyły się na krytym torze kartingowym Cartmax Olimp, w Lublinie, 18 grudnia 2011. Zorganizowane zostały przez Lubelską Ligę Kartingową.

Imprezę prowadził Maciej M., który jest rekordzistą toru, ostatnio też wygrał m.in. Królewski Puchar Kartingowy organizowany przez Automobilklub Królewski. Nie brał on udziału w imprezie jako zawodnik, a szkoda, bo gdyby udało mu się awansować do finału ;] to wyścig wyglądałby bardzo ciekawie.

Spis treści relacji

  1. Wyniki Pucharu Olimp 2011 [poniżej]
  2. Formuła imprezy - typy startów, pit-stop!
  3. Kartingowy debiut Spalacza Benzyny - czasówka, półfinał, sztafeta
  4. Złote rady i uwagi dla początkujących
  5. Uwagi, opinie, sugestie
  6. Komentarze

Wyniki Puchar Olimp 2011

  1. Adrian C. - zawodnik ninja pucharu - zjawił się nagle, wygrał wszystko, i pewnie kolejny raz pojawi się dopiero przy następnym pucharze; ma profesjonalne doświadczenia kartingowe sprzed lat; wcześniej w ogóle nie jeździł po finałowym torze; sądziłem, że będzie walczył o podium, jednak za wiele nie powalczył bo ciągle startował z pierwszego pola;

  2. Paweł K. - w finale na zderzaku lidera, ostatecznie dojechał ze stratą poniżej sekundy;

  3. Dariusz W. - wskoczył na podium z 10 miejsca z kwalifikacji! ze sporą stratą do prowadzącej dwójki ale z jeszcze większą przewagą nad walczącymi o czwartą pozycję;

kolejni zawodnicy wyścigu finałowego:

  1. Bartek Z. - w wyniku komplikacji w pierwszym zakręcie spadł na ostatnią pozycję, ale zdołał wyprzedzić dwóch zawodników; gdyby utrzymał wyjściową trzecią pozycję to wicelider miałby twardy orzech do zgryzienia;

  2. Michał T. - najmłodszy w ścisłym finale; w półfinale wyprzedził dwóch zawodników (m.in mnie) bezpośrednio zainteresowanych drugą pozycją, premiowaną awansem do finałowego wyścigu;

  3. Marcin M. - przed finałami życzyłem mu drugiego miejsca, a po moim odpadnięciu to i pierwszego i nie wiele brakowało a walczyłby o podium gdyż po pierwszym finałowym zakręcie wskoczył z 6 miejsca na 4, jednak ostatecznie zakończy wyścig na wyjściowej pozycji; do finałowego wyścigu trafił z 15 pozycji z kwalifikacji!

pozostali zawodnicy nie zakwalifikowali się do finałowej szóstki i nie byli dalej klasyfikowani.

Zwycięzcy Pucharu Olimp 2011 w Lublinie

Wyniki czasowe wyścigu finałowego:

Wyniki wyścigu finałowego Puchar Olimp 2011

Wyniki wyścigu sztafetowego

  1. Adrian, Patryk, Tobiasz

  2. Paweł, Michał, Łukasz

  3. Paweł, Marcin, Piotr - to ja, na otarcie łez brązowy medal.

Formuła imprezy

Dwa tygodnie trwały kwalifikacje do imprezy finałowej pucharu, które wyłoniły 18 zawodników. Miały one dość zawiłą formę, etapy, grupy, itd. choć ostatecznie i tak sprowadziły się do tego, że w finałach wzięli udział najszybsi ze względu na czas okrążenia uzyskany w dowolnym momencie kwalifikacji. Czyli w praktyce można było po prostu zaprosić na finały zawodników z regularnie prowadzonej listy najlepszych czasów miesiąca.

W dniu finałów pierwszym etapem były indywidualne jazdy na czas, na podstawie których ułożone zostały listy startowe do wyścigów półfinałowych. Z trzech półfinałów do wyścigu finałowego awansowało po dwóch zawodników. Ich pozycje zostały określone na podstawie najlepszego czasu jednego okrążenia uzyskanego w półfinale. W finale ścigano się przez 15 okrążeń toru, co trwało niecałe 7 minut.

Po wyścigach indywidualnych odbyła się sztafeta. Zawodnicy zostali także podzieleni na podstawie swoich najlepszych czasów jednego okrążenia, przy czym oczywiście tak aby najszybsi nie byli w jednej drużynie. Zespół składał się z trzech osób, wyścig trwał 20 minut, każdy zawodnik musiał jechać przynajmniej 5 minut.

[Fragment jazdy mojej drużyny sztafetowej. Obraz z kamery na gokarcie oraz na moim kasku.]

Start wyścigów

W wyścigach półfinałowych start wyścigu odbywał się z pól startowych. Prosta startowa została przedłużona (świetne rozwiązanie!) względem codziennego układu toru w tym miejscu. Start do wyścigu sztafetowego także odbył się pól startowych.

Start podczas Pucharu Olimp 2011

W wyścigu finałowym przeprowadzony został lotny start.

Lotny start wyścigu finałowego Pucharu Olimp 2011

Co prawda do wyścigu finałowego nie dotarłem ale wydaje mi się, że powyższe rozwiązanie z dwoma typami startów w ramach jednej imprezy jest najlepsze. Jest ciekawiej, atrakcyjniej dla amatorów, jak ktoś jest na tyle profesjonalny (albo nie jest), że nie lubi danego startu bo mu on wypacza wynik to ma okazję się odegrać w wyścigu z innym startem.

Pit stop

Rewelacyjny pomysł, organizacja, techniczne przygotowanie, niczym w Formule 1 ;-) W trakcie jazd wyścigowych wymagany był zjazd do pit-stopu. Przed wjazdem konieczne było zatrzymanie się i naciśnięcie przycisku, który uruchamiał zegar. Następnie podjechanie do linii i oczekiwanie na zielone światło, i powrót na tor. Całość zajmowała prawie 10 sekund.

Zjazd do pit-stopu był też wykorzystywany w wyścigu sztafetowym do zmiany zawodników, przy czym już bez przycisku i pomiaru czasu.

Za pit-stop należą się gratulacje, świetnie to działało i uatrakcyjniało wyścigi, wiele się działo dzięki temu. Decyzja o momencie zjazdu należała oczywiście do zawodnika (jedynie zakaz zjazdu na pierwszym i ostatnim okrążeniu), którą ten podejmował na podstawie bieżących czasów okrążeń swoich i przeciwników wyświetlanych na monitorze (oczywiście o ile był w stanie ogarnąć te dane :-)

W tym samym czasie mogło w pit-stopie przebywać maksymalnie trzech zawodników, kolejni musieliby czekać przy przycisku na wolne miejsce. Takiego przypadku na szczęście nie było, chyba nawet dwóch zawodników jednocześnie nie zjeżdżało. Z pit-stopowych incydentów to jeden z zawodników nie wcisnął przycisku i musiał ponownie zjechać do pit-stopu na kolejnym okrążeniu, inny się zagapił i kilka cennych sekund stracił na zielonym świetle.

Kartingowy debiut Spalacza Benzyny

Niestety nie zwyciężyłem w swoim kartingowym debiucie. Nawet okrojonego planu minimum nie wykonałem, którym była jazda w wyścigu finałowym. Jedynie, na otarcie łez dostałem brązowy medal za jazdę sztafetową, która też pozostawiała wiele do życzenia. Czasy poszczególnych okrążeń też miałem kiepskie, nijak nie podobne do moich rekordów.

Agresywne startowanie

Ale bardzo dużo dał mi start w takiej imprezie. Szczególnie sam start półfinałowy, z miejsc startowych. Jakbym jeszcze raz startował to rozegrałbym to inaczej, we właściwy sposób (w sumie tak mówił każdy, kto stracił pozycję ;-) A chodzi o agresywną jazdę w pierwszym zakręcie, praktycznie taranowanie, bez ceregieli - kto się zawahał, miał opory to tracił. Teraz wiem, że to nie Formuła 1, gdzie każdy uważa, bo byle dotknięcie może uszkodzić bolid i zakończyć wyścig, a po prostu jak najbardziej kontaktowe wciskanie się w najlepszy tor jazdy.

Przed wyścigiem bałem się, że kogoś tam stuknę, nie wyhamuję, jakiś inny przypadkowy kontakt i po chwili grono sędziowskie będzie obradować o karze. Ale szybko się przekonałem, że byłem w błędzie, dokładnie w momencie gdy przy pełnej prędkości szurnąłem w bandę, w którą byłem skierowany dzięki skutecznej blokadzie przez przeciwnika. Startowałem w półfinale z trzeciej pozycji i miałem misterny plan aby wejść w pierwszy zakręt tuż obok 2. zawodnika, przy czym to ja byłem na wewnętrznej i to ja miałem zdobyć po tym zakręcie pozycję. Niestety skończyło się na bandzie (którą trzeba było prostować) i czwartej, ostatniej pozycji, której już nie poprawiłem.

Jednak jestem zadowolony. Dojechałem chwilę za przeciwnikami, nie odjechali mi tak jak naszej trójce lider (który wygrał później całą imprezę), więc przy dobrym starcie, dobrym rozegraniu zjazdu do pit-stop były szanse na awans. Do pit-stop zjechałem w ciemno, nie byłem w stanie analizować danych. Nie patrzyłem na czasy poszczególnych okrążeń, ale nie odstawałem od bezpośrednich przeciwników. Gdybym się sprężył (wszyscy mieliśmy czasy grubo poniżej swoich rekordów, było co poprawiać) i odpowiednio zjechał to mogło być dobrze.

Teraz wiem, że powinienem jednak utrzymać 3. pozycję przy starcie a o drugą powalczyć podczas wyścigu. Następnym razem będzie lepiej ;-)

Na swoje usprawiedliwienie mam też to, że trafiłem do półfinałowej grupy śmierci ;] Cała nasza półfinałowa czwórka mieściła się w pierwszej 6. z kwalifikacji do imprezy pucharowej. Też w tym półfinale jechał zwycięzca całej imprezy. Oczywiście skład półfinału odpowiadał czasom kwalifikacyjnym w dniu imprezy, ale mimo to każdy miał swój plan minimum na wejście do finałowego wyścigu i dalej nadzieje na podium bo po prostu odpowiadało to naszym wynikom jakie na co dzień mamy na torze.

Czasówki przed półfinałem

Wcześniej, przed półfinałem, odbyły się indywidualne jazdy na czas tworzące kolejność na półfinałowych listach startowych. Dwie jazdy po 4 minuty, i liczyły się najlepsze czasy okrążenia z każdej tury. W pierwszej turze uzyskałem sporo ponad 25,700 sek. Nawet nie pamiętam kiedy taki kiepski czas wykręciłem, z tym wynikiem nie załapałby się nawet na Top30 czasów miesiąca!. W drugiej rundzie ponad 25,200. Nie trafiłem też na swoje ulubione gokarty.

Na początku całą stawka biła swoje rekordy najgorszych czasów, szczególnie zupełnie pierwsza tura. Były to czasy w okolicach 26. sek! A to z tego powodu, że tor był przykurzony po nocy, gokarty i opony nie były rozgrzane. Z czasem było coraz lepiej, wiele osób zeszło poniżej elitarnych 25 sek.

Mimo, że zakwalifikowałem się do finałów z 6 pozycji i pierwotnie byłem przydzielony do trzeciej (i dalej, szóstej) tury czasówek, czyli najszybszych zawodników to jechałem jednak w drugiej (i piątej) turze ze względu na to, że klika z 18 osób nie przybyło na finały i zamiast 3 x 6 osób były jazdy 3 x 5 osób (w moim półfinale to nawet tylko 4 zawodników jechało). A rozgrzanie gokartów i odkurzenie toru miało bardzo duże znaczenie bo dzięki lepszym czasom, które były w zasięgu, bo na co dzień bez większego napinania się uzyskuję je na tym torze, miałbym lepszą, bo drugą pozycję startową w półfinale. A dwóch zawodników przechodziło do finału.

Zatem, przy takim systemie rozgrywania pucharów należy walczyć o jak najlepsze pozycje jeszcze w kwalifikacjach przed dniem rozgrywania pucharu. Jak wyżej opisałem, ma to bardzo duże znaczenie.

Ostatecznie, po czasówkach zajmowałem 7 pozycję, czyli nie aż tak źle w porównaniu do innych zawodników. Straciłem tylko jedną pozycję względem kwalifikacji przed dniem finałów. A z racji tego, że jechałem w drugiej i piątej turze czasówek (a nie lepszej bo rozgrzanej i odkurzonej 3. i 6.) to jako tako odpowiadało to pozycjom z kwalifikacji przed finałami. Jednak te 7 miejsce było o tyle nieszczęśliwe, że dało to mi 3. miejsce w półfinale, z którego to awansowało tylko dwóch zawodników.

Sztafeta na koniec

W jeździe sztafetowej nie popisałem się. Po chwili musiałem jechać koślawym, wolnym torem jazdy ze względu na przeciwnika z tyłu. Typowa jazda zawalidrogowa. Ostatecznie i tak zostałem wyprzedzony.

Złote rady i uwagi dla początkujących

  • Start, pierwszy zakręt należy przejechać ja najbardziej agresywnie, jak najwięcej się rozpychać, spychać, zajeżdżać drogę, nie patrzeć na innych, kto się zawaha ten zostanie w tyle, pewnie zepchnięty na bandę.

  • Dozwolona jest jazda kontaktowa. Można uderzać, podpychać, itd. co ma mieć na celu denerwowanie przeciwnika i zmuszenie go do asekuracyjnego, powolnego toru jazdy, i docelowo błędu pozwalającego na wyprzedzenie. Oczywiście bez przesady, jeżeli przydzwonimy w przeciwnika i dzięki temu zdobędziemy pozycję to należy ją jak najszybciej oddać, w przeciwnym razie czekać nasz będzie wykluczenie z wyścigu. W trakcie imprezy było sporo kontaktów między gokartami, i bandami a żadnych czarnych flag czy innych kar nie zastosowano.

  • Należy uzyskać jak najlepszy czas kwalifikacji przed dniem finałów. Już wtedy walczy się o końcowy wynik.

  • Z drugiej strony, wystarczy się zakwalifikować bo nawet daleka pozycja w kwalifikacjach nie przekreśla szans na dobry wynik w finałach. Np. Marcin M. zakwalifikował się do imprezy pucharowej z dalekiej pozycji, a przez pewien czas w finale jechał na 4. pozycji! prawie podium!

  • Jak już się zakwalifikujemy do imprezy pucharowej to trzeba walczyć do końca! Na początku tor był zakurzony, gokarty nie rozgrzane i osiągane czasy były kiepskie. Np. Michał T. zajął 5 miejsce - choć czasówki mu nie wyszły i w półfinale startował z 4. pozycji to zdołał wyprzedzić dwóch zawodników i awansować do finału. Dwóch zawodników, którzy przecież chwilę wcześniej wykręcali lepsze czasy.

  • Jak już się zakwalifikujemy do imprezy pucharowej to jeszcze nie wygraliśmy i dopiero teraz trzeba zacząć walczyć! Ja się zakwalifikowałem z 6 pozycji, przez dwa tygodnie w każdym etapie kwalifikacji jeździłem całkiem nieźle. No, normalnie już widziałem siebie na podium, a tu zonk.

  • Wszyscy, którzy się zakwalifikowali do pucharu potrafią jeździć na gokartach. Różnica między pierwszym a ostatnim zawodnikiem z kwalifikacji wynosiła troszkę ponad 0,6 sek.! Z jednej strony jest to sporo, ale z drugiej na często taki wynik dawał czas dnia na torze. Dochodzą do tego liczne przypadkowe sytuacje w czasie zawodów, losowość gokartów, i ostatecznie każdy, kto brał udział w pucharach był trudnym zawodnikiem do pokonania.

Uwagi, opinie, komentarze

Jak już wspomniałem na wstępie, cała impreza była znakomicie zorganizowana, technicznie i programowo, było emocjonująco, świetnie się w niej jechało.

  1. Bardzo dobrze zaprojektowana prosta startowa, która została przedłużona względem codziennego układu toru. Ale chodzi też o to, że startując z pól startowych pierwszy zakręt nie faworyzował zawodników jadących od wewnętrznej kosztem tych będących miejsce wyżej ale po zewnętrznej. Wewnętrzni z automatu nie mogli zdobyć pozycji w pierwszym zakręcie bo na drodze mieli bandę otaczającą słup. Jadąc prosto, blisko lub zrównując się z przeciwnikiem uderzamy w bandę a nie cieszymy się z łatwo zdobytej pozycji.

    Prosta startowa na Puchar Olimp 2011

    Tak jak w moim przypadku, ruszając z trzeciego miejsca aby wyprzedzić drugiego zawodnika powinienem wyraźnie lepiej od niego wystartować, zmienić swój tor jazdy, wypychać go na zewnątrz zakrętu. Ja natomiast sądziłem, że wystarczy, że depnę w gaz, do zakrętu przyjedziemy blisko siebie, będę po wewnętrznej, wtedy najwyżej trochę tam go wypchnę, i pozycja będzie moja. Nic z tego, zostałem przyblokowany, szurnąłem w bandę przy słupie, straciłem pozycję. Tak właśnie wyglądał mój wyścigowy debiut ;-)

    Uderzenie w bandę podczas Pucharu Olimp 2011

  2. Dwa typy startów w wyścigach. Jak już wcześniej pisałem, start z miejsca oraz lotny start w finale. Fajna organizacja, mam nadzieję, że nadal będą stosowane te dwa rodzaje startów w jednej imprezie.

  3. Wielki plus za pit-stop, za pomysł oraz jego techniczną organizację. Też opisany wyżej, same zalety, nie wiem do czego się przyczepić. Poza tym, że dawał szanse na wyprzedzenie się zawodnikom jadącym w podobnym tempie, to także pozwalał ominąć spowalniającego przeciwnika.

  4. Losowość, nieprzewidywalność, przewidywalność... wszystko to było w odpowiednich proporcjach. Chyba nie było żadnego pechowca dnia, któremu nic się nie udało, kompletnie zawalił zawody pod każdym względem z czynników mniej lub bardziej losowych, przypadkowych. Sytuacja się szybko zmieniała, trzeba było swoje wcześniejsze rekordy odłożyć na półkę i zacząć ustanawiać je na nowo, ale już z rywalami na torze, szybko upływającym czasem, na losowych gokartach. Zarazem, kto był dobry, kto był w formie ten był w stanie coś zdziałać na torze.

    Adrian C., który w kolejnych jazdach był najszybszy, także i wygrał finał. Niby to nic szczególnego, że wygrywa najlepszy, ale jakby był jakiś losowy czynnik (słaby gokart, awaria gokarta, czy systemu pit-stop, pomiaru czasu, itd.), coś co mogłoby wypaczyć znakomitą jazdę zawodnika przez cały pucharowy dzień to dobrze by to nie wyglądało i zachęcające nie było.

    I inni wspominani wyżej. Dariusz W. z 3 miejsca podium, który zakwalifikował się do imprezy finałowej z dalekiego miejsca, był też w stanie uzyskać czas okrążenia poniżej 25. sek! Marcin M., który do finałowego wyścigu trafił z jeszcze dalszej kwalifikacyjnej pozycji, przez pewien czas jechał na 4 miejscu. Michał T., któremu kompletnie nie udały się czasówki był w stanie w półfinale wyprzedzić dwóch przeciwników i ostatecznie zająć 5. miejsce w klasyfikacji generalnej. Bartek Z. który po problemach w pierwszym zakręcie finałowego wyścigu i ostatniej pozycji zdołał wyprzedzić dwóch przeciwników. Wyścig nie kończył się chwilę po starcie, kto był dobry ten miał czas, możliwości na poprawę swojej sytuacji. We półfinałach też się działo.

  5. Przed finałami wydawało mi się, że lepiej jeszcze przed samą imprezą zrobić niejako powtórne kwalifikacje i na szybko odrzucić tych najsłabszy zawodników tego dnia, aby nie byli zawalidrogami i nie psuli jazd szybszym. No, niestety, to głupi pomysł. Dobrze, że wszyscy mogli startować w zawodach, nikt nie odpadał wcześniej niż po półfinale. Na początku na tyle dużo było losowości, że odrzucenie najsłabszych w ten sposób byłoby po prostu niesprawiedliwe.

  6. Sztafeta to także świetny pomysł. Została ona zorganizowana już po finałowym wyścigu, bez wielkiego spięcia można było to niej podejść. Fajny pomysł!

Sugestie i dalsze uwagi

  1. Szkoda, że nie było jazd przedstartowych. Chodzi o możliwość przejechania kilku okrążeń, niejako oswojenia się z maszyną ;) a nie tak wejście z marszu do gokarta, czas start, bij rekord. Wiele osób, szczególnie tych z dołu tabeli, nie śpi w kasku więc takie jazdy by się zapewne im przydały, choćby dla zrzucenia przedstartowego napięcia.

  2. Poza tym pozwoliłyby na wstępne rozgrzanie gokartów, odkurzenie toru co nie wywracałoby aż tak wyników czasowych osiąganych w kolejnych turach czasówek. Co prawda wszyscy z tury mieli podobne warunki ale czasy w okolicach 26 sek. nie wyglądają zbyt dobrze.

  3. Na moje oko między gokartami były różnice, ale powiedzmy, że wszystko kompensowało się przez kolejne losowania i to właśnie też powodowało zachwalaną wyżej losowość i nieprzewidywalność. Z drugiej strony różnice nie były aż tak rażące więc niech będzie, że było OK. Chyba gokart nr 1 był najgorszy, ja nim jechałem w pierwszej czasówce wykręcając swoją najgorszą życiówkę :) ale i w półfinale, przy starcie z miejsca przyspieszałem szybciej niż przeciwnik obok, który waży ze 20 kg mniej ale też miał gokarta nr 1.

    Dopisuję jeszcze ten akapit, aby osoby, które nie brały udziału w imprezie były wprowadzone w błąd. Jest takie powiedzenie jak "złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy" i mniej więcej na tyle te nierówności między gokartami mogły przeszkadzać. Mi głównie przeszkadzały dlatego, bo nie dostałem się do finału ;] Jak wspomniałem wcześniej, nie było żadnych awarii, błędów, uchybień, czy jakichkolwiek innych kwestii technicznych związanych z gokartami, które mogłyby wypaczyć dobrą jazdę, które mogłyby odebrać zwycięstwo faworytom. Obsłudze należą się pochwały bo raz, że gokarty dobrze jechały, dwa, że sporo osób pracuje przy ich bieżącym serwisowaniu i jak widać ogarniają wszystko. Choć oczywiście każdy ma jakieś gokartowe preferencje, różnice były wyczuwalne, tj. jednym można było bić rekord, drugi był o 0,2 sek. wolniejszy.

  4. Z nieobecnymi zawodnikami był problem, przez nich nie startowałem w ostatnich turach czasówek ;) I myślę, że można to rozwiązać w taki sposób, aby na puchary zapraszać większą ilość zawodników, którzy by byli zarazem rezerwowymi dla wyścigów indywidualnych a zakwalifikowani do jazd sztafetowych. Sztafety można dowolnie konfigurować, nawet na chwilę przed startem, zwiększyć ilość osób, ilość wymaganych pit-stopów, itd... tak aby każdy obecny mógł w nich jechać bo nie ma przed nimi aż takiego napięcia i nikt nie powinien mieć nic przeciwko.

  5. I jednocześnie zmniejszył bym ilość gokartów w wyścigach indywidualnych do 5 sztuk. Sześciu zawodników to jednak za dużo, wyścig jest za krótki aby z ostatniej pozycji można było coś zdziałać. Bartek Z. w finale z 3. miejsca spadł na 6. po czym zdołał ukończyć wyścig na 4. pozycji i pewnie tylko dlatego tak walczył, bo gokarty ma we krwi, a niestety my, zupełni amatorzy, pewnie już dawno byśmy się załamali i jechali bez nadziei na sukces. A przy 5. zawodnikach będąc niefortunnie na końcu wystarczy wyprzedzić tylko jednego, aby z kolejnym już walczyć o podium. Z drugiej strony Marcin M. w tym samym wyścigu z 6. pozycji znalazł się na 4. i miał przed sobą zawodnika jadącego po brąz więc też można mieć na coś nadzieje startując z ostatniego pola.

    W finale może i lepiej aby było jak najwięcej zawodników, niech już ta szóstka pozostanie. Też nie byłoby problemu z awansem do finału z trzech jazd półfinałowych. Ale już właśnie w półfinałach powinno być koniecznie pięciu zawodników walczących o dwa premiowane miejsca, dające awans do wyścigu finałowego. Czasówki na nierozgrzanych gokartach są na prawdę nieprzewidywalne i spadając na 6. miejsce nie ma się praktycznie żadnych szans na awans. Startując z 5. też byłby wielki problem, ale jak ktoś w mgnieniu oka odzyska formę a inni ją stracą to da radę jeszcze jakoś awansować.

Komentarze (14) skocz na koniec

Polski Karting.com.pl, 2011-12-18, 22:56
Dobra robota, fajnie zmontowany filmik zapraszam do współpracy.
CowecheQ, 2011-12-19, 14:02
Dobra robota. Proszę o zgodę na publikację materiałów na stronie cartmax.pl. Możesz odezwać się na admin-cartmax.pl. DZIEKI.
Polski Karting.com.pl, 2011-12-19, 17:15
Może kiedyś większa ekipa skoczyć do W-wy na tory i zrobić kilka reportarzy?
, 2011-12-19, 17:26
Będę się starał zahaczać o różne tory kartingowe mając wolną chwilę przy okazji wyjazdów, przejazdów przez nasz kraj i przygotowywać różne materiały na ich temat (im lepszy czas uzyskam tym lepsza ocena toru w moich oczach ;-)
A tak specjalnie na tor to musiałbym brać udział w jakiejś imprezie aby się pofatygować ;) choć tak na szybko to na czeskie Motobydlo chciałbym pojechać...
DeeS, 2011-12-20, 13:38
Bardzo fajna relacja ! Pozdrawiam !
, 2011-12-20, 15:48
Dziękuję! i za link na facebookowej tablicy! po jego zamieszczeniu jest dużo odwiedzin do tego materiału ;)
Lubelska Liga Kartingowa, 2011-12-20, 16:15
Ciekawy materiał, zrealizowany na wysokim poziomie - to i wysoka liczba odwiedzin nie powinna dziwić ;)
Dziękujemy i zapraszamy do współpracy przy ew. kolejnych imprezach.
Warszawska Liga Kartingowa, 2011-12-21, 17:50
Cieszymy się, że pit stop Warszawskiej Ligi Kartingowej jest inspiracją dla innych i cieszy się uznaniem ;-)
Maciek, 2011-12-21, 23:02
@Spalacz Benzyny:
jak sam wspomniałeś w początkowej części artykułu, należy walczyć o pozycję jeszcze przed finałami, dlatego między innymi osoby z najsłabszymi czasami jadą kwalifikacje na początku (aby zmobilizować do walki i nagrodzić szybszych)

wózki nigdy i nigdzie nie były nie są i nie będą równe - element losowości :)
, 2011-12-22, 12:19
Tak, to, że najsłabsi jadą na początku to jak najbardziej słuszna kolejność, praktycznie w każdym sporcie tak jest. I dlatego należy lepiej wypaść w kwalifikacjach bo późniejsze startowanie zawsze jest lepsze niż późniejsze pod jakimś tam względem.

A tym względem w tym pucharze było to, że w czasówkach bardzo się zmieniały warunki między kolejnymi turami. Ja w pierwszej uzyskałem *najlepszy* czas 25.75 a po 10 minutach, w kolejnej turze miałem już 25.26, powiedzmy normalne jak dla mnie gdy nie trafię na *swój* gokart. Czyli pół sekundy przez 10 minut stania za szybą nadrobiłem ;)

Każdy z QC poprawił się w te 10 minut o 0,5-1,0 sek! Z QB tak samo, w granicach 0,5 sek. Jedynie z QA jechali w miarę równo, ale poza tym, że to najlepsi zawodnicy byli to ich czasy z pierwszej QA były podobne podobne do drugiej QB. A czasy pierwszej QB, czy pierwszej QC do niczego podobne nie były ;)

Dlatego właśnie lepiej było startować później, a aby to robić należało mieć lepszy czas kwalifikacji do imprezy finałowej. Ale tak czy siak takie rozbieżności, do 1 sek. między turami, są na prawdę spore i nie wyglądają naturalnie. 0,2-0,3 sek. po mobilizacji można nadrobić, ale nie aż 0,8-1,0 sek! ;)
Lubelska Liga Kartingowa, 2011-12-22, 14:23
Na różnice pomiędzy QA, QB, QC miało wpływ (naszym zdaniem) znacznie więcej czynników, ale przede wszystkim:
>największy wpływ to chyba oczywiście stosunkowo wczesna pora i nieużywany po nocy tor (następnym razem celujmy *w wieczór* - rozwiąże się częściowo również problem treningów *przed*),
>zmiana układu toru (pomysł z *ostatniej chwili*) wymagała być może od mniej doświadczonych zawodników dłuższego okresu adaptacji i przebiegała fragmentem dawno nie używanej powierzchni - a kwalifikacje były stosunkowo krótkie. Układ toru w zmienionej części był nieco szybszy i minimalnie krótszy - a rekordów nie było ...

@Maciek: Co do uwagi o wózkach: to z jednej strony prawda co napisałeś, a z drugiej: tak równych prawie 100% wózków (nawet nowych) ma naprawdę niewiele torów w kraju. Nawet podczas eliminacji można było zobaczyć, że rekordy da się kręcić praktycznie każdym numerkiem - więcej zależało od warunków na torze (chociaż oczywiście każdy mógł mieć swoje upodobania).
W każdym bądź razie jest o czym dyskutować, ale proponujemy przenieść dyskusję na nasz fanpage: http://www.facebook.com/LubelskaLigaKartingowa , aby nie zaśmiecać tu bloga.
, 2011-12-22, 14:42
Wydaje mi się, że układ toru tylko minimalnie wpływał na czas okrążenia, bo wcześniej i tak większość na pełnym gazie przejeżdżała ten wyprostowany fragment. Pewnie dało się na tym zaoszczędzić coś pokroju 0,050 sek. Większy wpływ na brak rekordów miało właśnie zakurzenie toru, nie do końca rozgrzane gokarty, *nieulubione* gokarty i jazda z rywalem za sobą.

Różnice między gokartami były, ale też nie będę już tak biadolił. Pewnie i mi każdym z nich jakby był dogrzany to by się udało zejść poniżej np. 25,300 sek., choć poniżej 25,100 już wybranymi. A już przy takich czasach różnica 0,2 sek. jest bardzo odczuwalna, i o tym szybszym gokarcie się powie *jedzie dobrze* a o drugim *prawie w ogóle nie przyspiesza* ;-)

Dopisałem jeszcze wyjaśniający akapit do relacji, przy opisywaniu nierówności między gokartami...
CowecheQ, 2011-12-22, 18:26
Ja tam nie mam wielkiego doświadczenia. Poza ligami przeszłymi Cartmaxu nie ścigałem się gokartami. Wiem jedno: Każdym kartem którym jechałem dało się pojechać bardzo szybko. Na 100% różnica pomiędzy gokartami była nie w czasie a w sposobie jazdy. Jeden lepiej trzymał w zakręcie i trzeba było utrzymać tam Vmax a innym lepiej się przyspiesza i trzeba było mocniej i później hamować i bardzo ciasno wchodzić w zakręty (jeździłem 2,4,5,6 każdy jest ciutkę inny ale na każdym pojechałem bardzo podobny hotlap). Kwalifikacje (może poza pierwszymi 4-rema minutami) idealnie zweryfikowały umiejętność dostosowania się do zmienionego toru i różnych kartów.

btw. tak równych kartów nie pamiętam w Cartmax więc wielki szacun dla mechanika :)
Polski Karting.com.pl, 2011-12-22, 19:59
CARTMAX zrobił nam wszystkim niespodziankę przed Pucharem, mianowicie chyba 2 dniu przed Finałem na torze spotkałem mechanika który sprawdził i ustawił wszystkie wózki jednakowo. Pan Andrzej ma do tego smykałkę, w końcu to jego wózki :o)

Napisz komentarz

Autor *

Strona

Komentarz *